poniedziałek, 8 stycznia 2007

Ogpurtaku

Było ciemno. Odżywcze żółtko, którym żywił się od 4 miesięcy, właśnie się skończyło. Wiedział, że musi przebić się na drugą stronę, nie rozumiał dlaczego, ani co go do tego popycha. Instynkt - jeszcze się przekona ile razy pomoże mu przetrwać. Tracił siły. Po raz pierwszy kierował swoimi łapami, jednak szło mu całkiem dobrze. Jego nieprzyzwyczajone do jasności oczy długo jeszcze przystosowywały się do otaczającego wszystko blasku płynącego od słońca. Rozglądnął się dookoła. Instynkt podpowiedział mu, że ta postać, cała pokryta łuskami, od łap do głowy zielona, to jego matka. Musiało tak być w rzeczywistości, w końcu jeszcze żył. Jednak byli jeszcze inni, podobni do niego, tych samych rozmiarów.
Był głodny i zmęczony. Wyczerpało go wychodzenie z jaja. Jakaś niewidzialna siła popchnęła go w stronę bajorka. Na pierwszy ogień poszła ważka. Zabił drugie stworzenie. Pierwszy raz. Instynkt podpowiedział mu, że nie ostatni.

Ostatnia wylinka. Od teraz stanie się Gadem. Wielki Jaszczur - praprzodek całego lacerciego rodu powiedział - "Kto osstatni rass sskórę sssuci, ten w dorossłossc wchodzi i imię nowe przybrać mose". To już dziś. Właściwie nie rozumiał czemu to takie ważne, zmiana imienia, wszystkie obrzędy, cała tak atmosfera w wiosce. Jednak wiedział, że Radzie ani Szamanowi nie warto się przeciwstawiać, zresztą po co? Dzisiaj stanie się dorosły, poczłapie w świat i będzie robił to, co chce. Nie interesowało go siedzenie w wiosce przez całe życie. Chciał czegoś więcej.
Nadszedł zmrok. Nie męczył się długo z wylinką, umiał korzystać z narzędzi i własnych pazurów do przecięcia gniotącej go starej skóry. Zapamiętał jednak mało - Szaman podał mu od razu jakieś zioła, po których zaczął widzieć na różowo i rozpłynął się w transie. Sam proces Przemiany był zaś dosyć krótki. Szaman spalił rytualnie ostatnią wylinkę a jej prochami wymieszanymi z błotem namaścił młodego gada. On też zapytał go o nowe imię, które ten chciałby przybrać. Spostrzegł jednak, iż zioła które mu podał były chyba za mocne, gdyż tamten tylko mamrotał coś po cichu. "Ogpurtaku" - tak brzmiało najprawdopodobniej to słowo.
Kiedy wstał z rana, nic nie pamiętał. Dopiero wylegując się na skale skąpanej w ciepłych promieniach światła przypominał sobie powoli co też zdarzyło się zeszłej nocy.

Oczy człowieka z lekkim strachem wpatrywały się w jego nieruchome, wydające się być szklanymi, ślepia.
- A więc dlaczego chciałbyś... - już miał powiedzieć "głupi gadzie", ale powstrzymał się, spostrzegając toporek zwisający u pasa i garnitur niemałych mięśni pod łuskami lacerta
- ... szlachetny wojowniku przystąpić do nas, do paladynów? -
Dlaczego chciał zostać rycerzem sprawiedliwości? Powód był oczywisty. Będąc w Rivangoth dużo nasłuchał się w karczmach o tych wszystkich samicach, które zaraz po uratowaniu figlowały ze swoimi wybawicielami. Stwierdził, że to coś dla niego.
- Ratoffac, pomagacs ...-
Człowiek podrapał się po głowie. Coraz więcej gadów przychodziło do Zakonu Paladynów, było w tym coś podejrzanego, ale przeor kazał przepuszczać przez rekrutacje bez żadnych egzaminów. Wszyscy domyślali się o co mu chodziło - jeszcze nigdy nie było tylu chętnych do zostania paladynem, bardzo podniosło to prestiż tej klasy jako najchętniej wybieranej przez młodych wojowników.
- Bardzo dobrze wojowniku, podaj swe szlachetne imię i wnet zostaniesz przyjęty w nasze szeregi -
- Ja sem gad Ogpurtaku. Ja sem palatyn juss? -
Zakonnik zapisał imię, zaraz po tym wyjął z szuflady klucz. Wstał, podszedł w stronę szafki przy której krzątał się chwilkę. Wrócił do siedzącego po drugiej stronie biurka gada, trzymając małą przypinkę - broszkę ze znakiem tarczy i wpisanego w niej krzyżyka - powszechnie znanego znaku paladynów, w drugiej ręce trzymał pergamin. Widząc tę samą pustkę w oczach gada jak wcześniej począł mu wyjaśniać.
- Szlachetny wojowniku, to jest broszka, którą nosić zawsze winieneś - ona jest symbolem każdego paladyna w naszym zakonie. Pamiętaj mieć ją zawsze przy sobie. To natomiast- wskazał na pergamin - jest list polecający do jednej ze Szkół Rycerskich szkolących wszystkich młodych wojowników. Nasz zakon nie ma tyle środków by samodzielnie móc szkolić swoich rekrutów. Dajemy Ci tym samym wybór co do barw, które przybierzesz. Wystarczy, iż pójdziesz do jednej z tych wyśmienitych placówek z tym oto pismem i wnet zostaniesz przyjęty by móc kształcić się jako paladyn. -
Gad przypiął sobie broszkę na swojej lnianej koszuli, pergamin zaś zwiną w rulonik i tak go trzymając wyszedł.
Piwo i samice - były coraz bliżej. Jeszcze tylko Szkoła Rycerska. Po kilku godzinach błądzenia po mieście wreszcie znalazł jedną, "borodową" czy jakoś tak...

Nadszedł ten dzień. Wreszcie udało mu się ukończyć szkołę. Był już pełnoprawnym, bordowym, paladynem. Podczas swojej nauki walczył często ze stworami z Machiny i trenował ze swoimi współbraćmi. Najwięcej jednak radości dawały mu walki z uczniami innych szkół. Ach, ten dreszczyk emocji, drżące mięśnie przygotowane do ataku, zapach potu i żądzy mordu. Teraz jako bezbarwny nie mógł już w tym uczestniczyć. Jednak słyszał coś i jakiś "gilydyjach" - takich lepszych szkołach. Postanowił do jednej dołączyć. Wybór padł na Bractwo Bordowego Płaszcza. Był już w Bordowej szkole, toteż żeby nie musieć uczyć się nowych trudnych słów wybrał tę organizację. Wziął swoje rzeczy i wyruszył w drogę.
Po kilku godzinach człapania po względnie prostej, dobrze ubitej drodze napotkał na bramę. Na niej widniał herb, podobny do tego który znał ze szkoły, miał podobne barwy i kształt. Przez chwilę myślał, że zgubił się i wrócił do Rivangoth. Jednak porzucił te domysły gdy przypominał sobie, że tam były domy, stragany i ludzie, natomiast tutaj były drzewa, trawa i zwierzęta. "Dosłes sem gdsie chciah" pomyślał. Zapukał. Małe okienko otworzyło się. Jakaś para oczu popatrzyła na gada.
- Czego - doszło zza bramy
- Ja sem gadsina. Ja sem ze sskoła. Ja sech do gilidya -
- Kurde - zaklął szpetnie strażnik - wiecej was w jajkach nie było... Ech czekajże . Już otwieram -
Rozległ się dźwięk podnoszonej belki i przesuwanego skrzydła w bramie. Gad wszedł wolnym krokiem , w jego mniemaniu dostojnym, na teren Bractwa. Zaraz koło siebie zobaczył dwóch gwardzistów uzbrojonych w halabardy i starszego krasnoluda, widocznie strażnika z którym gadał przed chwilą.
- Oni cię odprowadzą gdzie trzeba... - popatrzył na gada uważniej - Nie próbuj żadnych głupot... dobrze ci radzę -
Lacert widocznie zrozumiał co się dzieje, gdyż dał się spokojnie odprowadzić do niewielkiej baszty znajdującej się nieopodal bramy głównej.
Wszedłszy do małego pomieszczenia, wzrok gada zarejestrował dębowy stół, mały stołek i grubego, tłustego, prawdopodobnie smacznego i pożywnego, człowieka który zajmował oba meble.
- Hę? - przestał przez chwilę dłubać w zębach - kolejny lacert? No dobra czego chcesz... -
- Ja sem gadsina. Ja sem dobra gadsina palatyn. Ja sem do gilidyjya pssysedł. Ja sem silny. Ja sem po sskola -
- Dobra, pokaż papiery, pokaż wyniki turniejów... - studiował przez chwilę papiery podane mu przez lacerta, widać było, że tak jak gad, nie ma najmniejszego pojęcia co w nich napisano. - Ehh i tak nie ja tu decyduje, ale jesteś tym za kogo się podajesz, chłopcy - kiwnął głową na gwardzistów - chłopcy cię odprowadzą pod same drzwi Senatu. To oni tu rządzą i to oni mogą cię przyjąć... Bądź nie - Smarknął donośnie - a teraz zejdź mi z oczu -
"Chłopcy" odprowadzili gada, tak jak powiedział dowódca straży, pod salę obrad senatu, mieszczącą się w głównym budynku Bractwa. Został przedstawiony senatorom, którzy najwidoczniej umieli czytać i spodobały im się referencje wystawione ich nowemu rekrutowi przez Bordową Szkołę, gdyż tylko chwilkę męczyli gada pytaniami i po godzinie wydali sąd - Ogpurtaku może zostać członkiem Bractwa Bordowego Płaszcza. Jeszcze tego samego dnia dostał swój pokój, nowe odzienie i jedzenie. Wiedział, że zaczyna się dla niego nowy okres w jego życiu...

4 komentarze:

Rauki pisze...

Cóż, dumna jestem z Ciebie. Pierwsze tak długie dzieło :) dodałabym troszke humoru jeszcze i byłoby cudnie :) Oby tak dalej Wilczku :)

Anonimowy pisze...

Poloniści drżą, dziewczyny piszczą, nosorożce szarżują, a śniegu jak nie było, tak nie ma

może być
PEACE!

Anonimowy pisze...

napisz co dalej :F

ps."Wilczku" ...

Anonimowy pisze...

Zaprawde powiadam wam...



The End




P.S. Dopowiem jeszcze tylko 1 słowo

ZłO!